Infiniti Q50S 3.5 Hybrid AWD

Infiniti Q50S 3.5 Hybrid AWD

W dzisiejszych czasach samochód to mega zaawansowane cacko, do zmontowania którego potrzeba przynajmniej doktoratu z fizyki, informatyki i mechatroniki. Nie żartuję, czy widzieliście kiedyś jak wygląda chociażby skrzynia biegów? Albo zawieszenie wielowahaczowe? Jeśli jesteście tacy cwani to spróbujcie bez instrukcji rozmontować, a potem ponownie złożyć sprzęgło. Ba, również z instrukcją jest to ultra ciężkie. Nawet mając wiedzę natrafimy na takie problemy jakim jest ciągły minimalizm i postęp technologiczny. Producenci prześcigają się w zmniejszaniu komponentów oraz w znajdowaniu nowych surowców.

Mimo to jednak, samochód od niemal stu lat składa się z tych samych elementów, bez których trudno byłoby go tak nazwać. Hamulce, koła, osie, zawieszenie, podwozie, skrzynia biegów, wał, silnik, drążek kierowniczy i nadwozie. Tak to mniej więcej wygląda w bardzo dużym uproszczeniu. To są główne elementy, bez których nie damy rady zbudować prawdziwego auta. Tak przynajmniej mi się wydawało. Aż tutaj nagle pojawili się panowie inżynierowie z japońskiego Infiniti, którzy popsuli mój światopogląd. Zresztą znane jest wam pewnie przysłowie: nieważne jak jesteś w czymś dobry, zawsze znajdzie się jakiś Azjata, który zrobi to trzy razy lepiej i dwa razy szybciej. I tak właśnie oto powstało najnowsze, rewolucyjne Inifini Q50S Hybrid.

Chodzi oczywiście o innowacyjny system o germańsko brzmiącej nazwie DAS (Direct Adaptive Steering) czyli system steer by wire (dosłownie: sterowanie po kablu). Japończycy jako pierwsi na świecie zrobili auto, w którym kierownica nie ma sztywnego połączenie z kołami! Poważnie, jest to technologia zaczerpnięta z samolotów i za skręt kół odpowiada elektronika. Moduły sterujące znajdujące się przy kierownicy przesyłają sygnał do silników elektrycznych przy kołach i te w mgnieniu oka skręcają kołami. Brzmi to naprawdę imponująco i strasznie, ale uwierzcie mi, nie jest.

Producent zadbał o mnóstwo zabezpieczeń, dlatego nie ma się czego obawiać. Po pierwsze, zamiast jednego modułu sterującego zastosował aż trzy identyczne. Po drugie, auto wciąż jest wyposażone w konwencjonalny układ kierowniczy z kolumną, który w ramach awarii jest momentalnie przełączany. Poza tym producent chwali się, że zanim wdrożył do seryjnej produkcji taki układ, pokonał tymi samochodami ponad 400 tys. km.

Dobra dość teorii, jak to działa w praktyce? Cóż, muszę przyznać, że nie zrobiło to na mnie większego wrażenie. Ale to wcale nie oznacza, że jest to wada. Po prostu naprawdę ciężko dostrzec różnice w porównaniu do mechanicznego rozwiązania. Momentami nawet czujemy się jak w grze komputerowej, gdzie nie ma się kontroli nad tym co się dzieje pod naszymi kołami. To jest właśnie problem drgań, które tutaj nie są przenoszone z kół na kierownicę. Komputer automatycznie je tłumi. Ma to jednak swoją ogromną zaletę jakim jest niespotykany komfort. Samochodem w trasie jeździ się fenomenalnie. Kolejny plus DAS to możliwość regulacji siły wspomagania oraz reakcji układu kierowniczego. Ustawienia można łatwo zapisać i dość szybko się między nimi przełączać. Ciekawe rozwiązanie.

Chociaż w moim odczuciu najciekawszym co to auto ma do zaoferowania jest hybrydowy napęd oraz jego osiągi. Łączna moc układu to 362 KM co daje nam sprint do pierwszej setki w czasie 5,1 s! Wcale mnie to nie dziwi, bowiem dyrektorem do spraw osiągów w marce Infiniti jest nie kto inny jak Sebastian Vettel, czyli 4-krotny Mistrz Świata w Formule 1. Wrażenia z jazdy są naprawdę niezapomniane, a każdorazowy sprint ze świateł wywołuje uśmiech od ucha do ucha. Co ciekawe, nie schodzi on nawet jak musimy zatankować. Podczas spokojnej jazdy w mieście udało mi się bez problemu zmieścić w 10 litrach, a na trasie jeszcze zbić kolejne 2 litry. Nieźle jak na takie osiągi!

Oczywiście, tutaj cały sekret tkwi w silnikach elektrycznych, które wspomagają wolnossącą 3.5-litrową jednostkę V6 (306 KM). Już po odpaleniu wiemy, że coś jest nie halo, bowiem do naszych uszu nie dociera kompletnie żaden dźwięk. Tak, to prawda, bowiem auto budzi się do życia z pomocą akumulatorów. Na samym elektryku można też jechać, jednak gwałtowniejsze przyśpieszenie automatycznie załącza benzyniaka. Wtedy zaczyna się zabawa. Po pierwsze dźwięk, który w kabinie jest umiarkowany, ale na zewnątrz to jest czysta poezja. Kolejny plus to opcjonalny napęd na 4 koła oraz bardzo szybka 7-stopniowa przekładnia automatyczna. Jedyne nad czym producent mógłby popracować to reakcja biegów wbijanych za pomocą łopatek.

Infiniti Q50S Hybrid pod względem mechanicznym to prawdziwe cacko. Piekielnie szybkie, komfortowe a do tego nie puści nas z torbami. Poza tym jednak, to auto ma jeszcze olbrzymią zaletę jaką jest wygląd. Tylko popatrzcie na te linie, na te światła! No ideał! Ale żeby nie było tak kolorowo, to chwilę popsioczę nad tyłem, który moim zdaniem mógłby być nieco bardziej wyrazisty. Projektanci wyraźnie zbyt długo napawali się genialnym przodem, co w rezultacie przełożyło się na zbyt stonowany tył. Suma summarum, auto jest piękne i z pewnością wyróżnia się na tle niemieckiej konkurencji. Pod względem aparycji może mu jedynie dorównać nowy Lexus IS.

Również w środku Infiniti ma się czym pochwalić. Wskażcie mi drugie auto, gdzie do zaprojektowania foteli zaproszono do współpracy pracowników NASA! I chylę przed nimi czoła, bowiem fotele są świetnie wyprofilowane, przez co są genialnie wygodne. Szkoda jednak, że z tyłu nie można o tym powiedzieć, bowiem wyższym osobom zwyczajnie zaczyna brakować miejsca na nogi i głowę. Cóż, azjatycka motoryzacja już tak ma, że jest przystosowana do niezbyt rosłych obywateli tamtej części świata. Kolejnym minusem jest bagażnik. Niestety, przestrzeń między tylną kanapą a bagażnikiem została dodatkowo rozdzielona przez akumulatory co znacząco wpłynęło na kufer. Ma on teraz zaledwie 310 litrów pojemności.

Ciekawym rozwiązaniem w kabinie jest zastosowanie dwóch kolorowych wyświetlaczy: górny w rozmiarze 8, a dolny 7 cali. Każdy z nich ma inne zastosowanie. I tak górny odpowiada za nawigację oraz aplikacje (kalendarz, parametry jazdy czy kompas), natomiast drugi za multimedia oraz ustawienia auta. Q50S Hybrid to pełnoprawne auto klasy premium, co z pewnością zauważymy zajmując miejsce w kabinie. Jakość materiałów i spasowanie stoi na najwyższym poziomie, a ilość elektronicznych gadżetów może przysporzyć o ból głowy. Nawigacja, bluetooth, odtwarzacz CDDVDMP3, podgrzewane fotele, automatyczna klimatyzacja i tak dalej. Można by wymieniać bez końca. Ja tylko dodam, że audio Bose Sound System, w skład którego wchodzi między innymi 14 głośników powinien zadowolić każdego miłośnika muzyki.

Obecnie na rynku jest tylko jeden pojazd który może konkurować z Infiniti, a jest nim BMW serii 3 w hybrydowej odmianie ActiveHybrid. Bawarczyk oferuje podobne osiągi jednak jest niemal o 35 000 zł droższy, co go z tej walki dyskwalifikuje. Podstawowa odmiana Niemca kosztuje 250 300 zł, natomiast Q50S Hybrid kupimy już za 216 000 zł. Dopłata do napędu na wszystkie koła wynosi 10 000 zł.

Infiniti Q50S Hybrid to świetny samochód o nienagannej prezencji, oferujący mnóstwo technologicznych gadżetów oraz charakteryzujący się genialnymi osiągami. No i do tego te wszystkie ciekawostki jak systemy zapożyczone z samolotów czy fotele NASA. Wyobraźcie sobie minę waszych znajomych jak im o tym mówicie.

Dane techniczne samochodu

  • Silnik:
  • Hybryda
  • Pojemność silnika:
  • 3 498 cm3
  • Moc maksymalna:
  • 306KM @ 5000 + 68KM @ EV
  • Skrzynia biegów:
  • Automatyczna, 7-stopniowa
  • Typ napędu:
  • 4x4
  • Pojemność bagażowa:
  • 400 l
  • Zbiornik paliwa:
  • 70 l
  • Typ nadwozia:
  • Sedan
  • Ilość miejsc / drzwi:
  • 5 / 4
  • Wymiary:
  • 4 800 / 1 820 / 1 430 mm
  • Rozstaw osi:
  • 2 850 mm
  • Masa własna / ładowność:
  • 1 826 kg

Osiągi

  • Spalanie:
  • 9.6 / 5.3 / 6.8 l / 100km
  • Emisja CO2:
  • 159 g / km
  • Prędkość maksymalna:
  • 250 km / h
  • Przyspieszenie:
  • 5.4 s

Gwarancja / Cena

  • Gwarancja mechaniczna:
  • 3 lata lub 100000 km
  • Gwarancja perforacyjna:
  • 12 lat
  • Cena wersji podstawowej:
  • 144 500 zł
  • Cena wersji testowanej:
  • 267 400 zł

Redaktor: Bartłomiej Urban / Zdjęcia: Michał Woliński
Kopiowanie i rozpowszechnianie bez zgody redakcji zabronione!